USA: Fala protestów więziennych
Jesienią 2016 roku przez zakłady karne w Stanach Zjednoczonych przetoczyła się fala protestów. Więźniowie, a także osoby wspierające ich inicjatywę na wolności, sprzeciwili się warunkom panującym w amerykańskich instytucjach penitencjarnych oraz darmowej pracy osadzonych.
Protest rozpoczął się 9 września, a więc w 45. rocznicę słynnego buntu więźniów z zakładu w mieście Attica w 1971 roku[1]. Wówczas osadzeni przejęli kontrolę nad placówką, a wydarzenie zapisało się w historii jako moment, w którym amerykańskie społeczeństwo musiało skonfrontować się z problemem przemocy, nadużyć, rasizmu i niesprawiedliwości generowanej przez system więzienny.
W różnych formach protest pojęły 24 tysiące osadzonych w 24 stanach. Szczególnie ważna okazała się akcja strajkowa – odmowa świadczenia niewynagradzanej lub niskopłatnej pracy, do której więzieni w Stanach Zjednoczonych są zobligowani. Ponad 900 tysięcy osób w całym kraju wykonuje na tej zasadzie najrozmaitsze zadania: od sprzątania po pracę fabryczną w przywięziennych zakładach przemysłowych.
Warunki życiowe za amerykańskimi kratami systematycznie pogarszają się, choć sytuacja wygląda różnie w poszczególnych stanach. Jednak problem wyzysku więźniów i więźniarek wyraźnie pokazuje, na czym polega sojusz kapitału i biurokracji państwowej: Za pracę uwięzionych można nie płacić nic lub wynagradzać ją kwotami drastycznie niższymi od tych, które obowiązują na i tak pełnym nierówności wolnym rynku. Kilka miesięcy temu media amerykańskie donosiły, że w tamtejszych więzieniach nieoficjalną walutą używaną w nielegalnych transakcjach przez osadzonych stały się „zupki chińskie”, wypierając tradycyjne papierosy. Ma to związek z obniżającą się jakością posiłków dostarczanych do zakładów karnych przez zewnętrzne firmy cateringowe oraz generalnym niedoborem jedzenia odczuwanym przez odbywających kary. Ten pozornie błahy fakt pokazuje, jak trudne jest przetrwaniem za kratami.
O konieczności pracowania za darmo lub za głodowe stawki wielu więźniów mówi wprost: to nowa forma niewolnictwa. Podobnie jak dawni niewolnicy na plantacjach, osadzeni muszą najpierw zostać psychicznie złamani, podporządkowani strachowi i woli panów – w tym przypadku urzędników penitencjarnych i stojących za nimi struktur państwa oraz kapitału. Oto podstawowy wymiar działania zjawiska, które określa się mianem kompleksu więzienno-przemysłowego. Amerykańscy aktywiści i aktywistki, w tym choćby słynna Angela Davis rozumieją je jako sieć współzależnych interesów państwa i firm prywatnych (w tym tych prowadzących prywatne zakłady karne), której efektem jest system eksploatacji ekonomicznej wpisany w politykę penitencjarną. W tym ujęciu, główną funkcją więzień nie jest resocjalizacja, ale utrwalanie hierarchii klasowych i rasowych, wzmaganie nadzoru policyjnego nad społeczeństwem oraz zapewnianie przedsiębiorcom dostępu do niezwykle taniej lub darmowej siły roboczej. A może tak właśnie należy rozumieć ową „resocjalizację”, czyli „przywracanie” społeczeństwu? Media i popkultura przyzwyczaiły nas do postrzegania więźniów jako zdegenerowanych, okrutnych członków gangów, najczęściej czarnych, preferujących zbrodnię, zamiast „szlachetnej” pracy. Przyglądając się działaniom władzy i relacjom społecznym w więzieniach w Stanach Zjednoczonych przekonamy się, że pojęcia „zbrodnia” i „szlachetność” należałoby rozumieć zgoła inaczej.
Aktywiści IWOC (Incarcerated Workers’ Organizing Committee – Komitetu Organizacyjnego Uwięzionych Pracowników przy związku zawodowym Industrial Workers od the World, IWW) mówią dosadnie: 13 poprawka do amerykańskiej konstytucji nie zniosła niewolnictwa całkowicie. W ich opinii więzienia są obszarami wyjętymi spod jej działania. W najbogatszym kraju świata jest dziś około 2,3 miliona więźniów i więźniarek, których prawa obywatelskie są całkowicie lub częściowo zawieszone. W samej Kalifornii w roku finansowym 2014-15 system więzienny odnotował zysk z pracy osadzonych w wysokości 58 milionów dolarów. Praktyki tego specyficznego pracodawcy, jakim jest amerykańskie więziennictwo są identyczne jak w przypadku przedsiębiorców operujących na wolnym rynku, choć okoliczności bywają tu wielokrotnie bardziej dramatyczne. Więźniowie podejmujący strajk głodowy siłą zastępowani są przez łamistrajków „obłaskawionych” przez włodarzy zakładów karnych.
Strajk w amerykańskich więzieniach nie był punktowym wydarzeniem o dającej się łatwo uchwycić dramaturgii i chronologii wypadków. Jesienna, rozciągnięta na wiele tygodni mobilizacja stanowiła raczej kulminację fali wzbierającej od długiego czasu. Trzeba podkreślić, że „koordynacja”, czy raczej zestrojenie przygotowań do protestów podejmowanych przez ludzi odciętych od regularnego dostępu do technologii komunikacyjnych i posiadających ograniczony kontakt ze światem zewnętrznym jest zadaniem niebywale trudnym. Skala niedawnych protestów robi tym większe wrażenie. Nie ulega wątpliwości, że amerykańskie więzienia są areną przybierającej na sile walki klasowej, w której szczególnie istotne są kwestie zniewolenia ekonomicznego oraz głębokiej, brutalnej dyskryminacji czarnej i latynoskiej ludności skazanych na pozbawienie wolności.
Jacek Drozda
[1] – 9 września 1971 r. w więzieniu Attica (stan Nowy Jork) wybuchł jeden z największych buntów w historii amerykańskiego więziennictwa – ok. 2 tys. osadzonych na 5 dni przejęło kontrolę nad więzieniem domagając się m.in. godnego traktowania, lepszej opieki medycznej i podniesienia standardów żywienia. Bunt został krwawo stłumiony przez służbę więzienną – 43 osoby zostały zamordowane podczas szturmu na budynek,
Źródło: ozzip.pl