Poznań: Policjanci, którzy pobili nastolatka, nadal bezkarni
Sędzia podejrzewał, że policjanci podrzucili narkotyki, by zwiększyć wykrywalność. Prokuratura to zignorowała.
Policyjni wywiadowcy zatrzymali rok temu 17-letniego Borysa
Simińskiego i jego kolegów. Chłopak trafił do komisariatu ze złamaną nogą,
śladami pobicia i przypalania papierosami. Policjanci twierdzili, że zatrzymani
mieli narkotyki, a na dowód pokazali woreczek z marihuaną. Nastolatkom nikt
takich zarzutów jednak nie postawił, a na woreczku nie było odcisków palców.
Prokuratura sprawdzała potem, czy policjanci pobili nastolatków. Nie dopatrzyła
się przemocy. Ale sędzia Robert Kubicki, badając zażalenie ojca Borysa, doszedł
do wniosku, że narkotyki mogli podrzucić nastolatkom policjanci, by zwiększyć
wykrywalność i dostać premię. Zanim chłopaków zatrzymano, jeden z policyjnych
tajniaków zagadywał ich o narkotyki. Potem próbował uciec z komisariatu, by nie
wydało się, że jest tajniakiem. Jedna z policjantek zeznała, że "miała
wrażenie przeprowadzenia prowokacji" ze strony swoich kolegów. Prokurator
uznał jej zeznania za wiarygodne, ale sprawy prowokacji nie zbadał.
Prokuratura teraz znów śledztwo umorzyła, nie dopatrując się w zachowaniu policjantów przestępstwa. "Wskazane przez sąd niejasności dotyczące okoliczności powzięcia przez policjantów informacji o planowanej transakcji nie spowodowały konieczności przeprowadzenia konfrontacji pomiędzy nimi" - pisze w uzasadnieniu prokurator. Nie odnosi się jednak do zeznań policjantki.
Prokuratora nie dziwi też, że policjanci zmieniali sprzeczne ze sobą zeznania. Część twierdziła, że chłopcy przyłapani z narkotykami próbowali uciekać. Inny nie wspominał o ucieczce, dopiero "podczas kolejnego przesłuchania zeznał o tym fakcie".
A co z podejrzeniami sędziego, że mogło dojść do prowokacji? Prokurator to ignoruje. - Widocznie nie widział potrzeby powtarzania argumentacji, która się sądowi nie podobała - odpowiada Maria Wierzejewska-Raczyńska, szefowa prokuratury w Pile, która prowadziła śledztwo.
Prokuratura ponownie uznała też, że zatrzymany nastolatek mógł sam sobie złamać nogę. Sprawę miał też zbadać policyjny wydział kontroli policji. Ale nie zbadał. Andrzej Borowiak, rzecznik poznańskiej policji, stwierdził: - Bo badała to prokuratura.
Policjanci dostali nagany jedynie za to, że opuścili swój rewir bez zgody oficera dyżurnego.
Źródło:http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36001,15134811,Sledczy_nie_wyjasnili__czy_tajniacy_wrobili_nastolatkow.html#LokPozTxt